Ho, Ho, Ho - Christmas.

Wszyscy piszą świąteczne posty. Nie lubię być jak wszyscy, ale postanowiłam napisać.
Nie będę Wam życzyć Wesołych Świąt... Ponieważ to nie jest zależne ode mnie czy będą wesołe ;)
Nie lubię świąt.. to ciężki moim zdaniem niepotrzebny okres. Z chęcią zobaczę jak to będzie w Ameryce. Może zobaczę.
Miło będzie poznać coś zupełnie nowego od tego co mam teraz.
Ale pochwalcie się prezentami, w końcu to tak na prawdę zostaje jedynie na dłużej. Co dostaliście?
Aby wykluczyć pytanie "Co ja dostałam", odpowiem na nie teraz.
Książkę z daniami kuchni Włoskiej (są tam dziwne dania i jak coś będę stamtąd chciała ugotować to raczej pozmieniam to i owo), 2x perfumy (w kolorowych, eleganckich torebeczkach - bo jak by inaczej), czekoladę.... i książkę z najpiękniejszymi miejscami w Ameryce Południowej. Szczerze... ten prezent mnie bardziej trochę zdołował niż zachwycił, zwłaszcza, że został podarowany w momencie w którym nie wiem czy pojadę do USA czy też Kanady.
Ale jak mówią, trzeba być dobrej myśli.
Chwalcie się swoimi prezentami... Wszystkiego dobrego w tym okresie ;)

edit. (02/01 g.14:41) - Na pewno Wam się pojawiło zagrożenie jak próbowaliście wejść na mojego bloga. To przez to, że jeden z blogów w linkach był zdefiniowany jako witryna wysyłająca złośliwe oprogramowanie... więc musiałam go usunąć. ;) Teraz powinno już być wszystko okey.

How it all began...

Przypomniałam sobie właśnie dzięki rozmowie z Maddie jak to do końca było, że zaczęłam interesować się wymianą.
Od kiedy przeczytałam Harry'ego Pottera, chciałam bardzo, ale to bardzo pojechać do Londynu... to było gdzieś tak w mojej 4 klasie podstawówki, czyli gdy miałam 10 lat. 
Drugim moim marzeniem było wyjechanie do szkoły z internatem w której będą obowiązkowe mundurki. Za dużo jakiś seriali właśnie dziejących się w szkołach z internatem(np. RBD) + Harry Potter. Gdzieś tak w 5 klasie podstawówki, gdy ogarnęłam się już po młodzieńczym buncie, zainteresowałam się tym na większą skale. Zaczęłam szukać szkół z internatem pierw w Polsce... potem w Londynie. Ściągałam formularze zgłoszeniowe, aby zobaczyć na jakiej jest to zasadzie(nawet jeden chyba gdzieś taki mam na komputerze), obszukiwałam strony szkół. No ale to były tylko marzenia, których nie dało rady spełnić. Oczywiście wraz z nowymi książkami Harry'ego znów chciałam wyjechać. Oczywiście nic z tego nie wyszło.
Obiecałam sobie jakieś 3 lata temu, że pójdę na studnia w Londynie i dążyłam do tego celu. 
Lecz... w 2011 roku w lato na obozie harcerskim dowiedziałam się, że moja przyboczna wyjeżdża na rok na wymianę do USA. I wtedy pomyślałam, no właśnie - wymiana! Temat jednak pozostawiłam w spokoju. Ponownie jednak zainteresowałam się nim na początku grudnia 2011 roku. Szukałam oczywiście wymiany do Anglii, ale nic nie znajdując, wpisałam "wymiana do USA". Trafiłam dzięki temu na dwie strony:
* Blog dziewczyny która była w Teksasie: http://students-exchange.blog.onet.pl/, oraz
* Stronkę YCE - Academic Year USA(nieaktualna raczej strona, dane pochodzą z 2010 roku... a nawiasem mówiąc, to fajne ceny były ... 1400 zł + 4200$ - marzenie!)  http://yec.pl/pages/programy/academic-year-usa.php#6
Na początku ceny mnie na prawdę przeraziły, ale po przemyśleniu zaczęłam szukać więcej... I tak trafiłam do wąteky na gronie który niestety już nie istnieje i moja wymiana do USA zaczęła być na prawdę realna. 
Mam nadzieje, że Was nie zanudziłam ;).
Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka